8 maja 2011

Rajskie opowieści ;-)

No więc jesteśmy w prawie raju ;-). Prawie , bo nie ma z nami męża. Wrócił do domku i pojechał w delegację.
Patryk cały dzień korzysta z bezgranicznej miłości dziadków i bezlitośnie ćwiczy na nich wykorzystywanie swojego uroku osobistego ;-) Finał tego jest taki, że rogi już mu urosły na chyba 100 metrów. Do końca tygodnia przewiduję jakiś, bagatela, kilometr ;-) ale co tam...szczęście dziecka najważniejsze ;-)
Pozwalam im (czytajcie Patrykowi, jak i dziadkom) na takie zachowanie bo uważam, że dziadki są od rozpieszczania, a rodzice od wychowywania. Tak więc niech Patryk i dziadki cieszą się sobą do woli, a ja później jakoś przeżyję i nakieruję syna na właściwe tory ;-)

W niedzielę byłam z mężem w kinie na randce i normalnie była to najprawdziwsza randka pod słońcem. Było BOSKO!!! Byliśmy jedynymi ludźmi na sali, kupiliśmy miejsca w loży i jak para nastolatków przez połowę filmu...całowaliśmy się :-) Normalnie aż mi ciarki przechodzą jak sobie o tym pomyślę hi hi hi. Jak człowieka cieszą rzeczy, które stracił i na nowo odzyskał. Kino kiedyś, jak nie mieliśmy dziecka, było czymś zwyczajnym, a teraz? Teraz to święto, radość z bycia razem. Tak sobie myślę, że rodzicielstwo zabrało nam dużo swobody ale i wprowadziło w nasz związek powiew świeżości, bo znowu małe rzeczy jak kino potrafią wzbudzić w nas takie emocje :-) Normalnie czad! :-D

Po kinie poszliśmy na małe zakupy, jako że za dwa tygodnie Patryk obchodzi swoje pierwsze urodziny. Postanowiliśmy kupić mu ogromnego misia, bo on wprost ubóstwia misie, a te duże to wręcz kocha. No i zwariowani rodzice kupili mu takiego michola, że do auta ledwo wlazł. Jest mniej więcej mojego wzrostu, ma fioletową kokardę i jest prześliczny :-) Kosztował majątek ale mam to gdzieś. Patryk będzie zachwycony :-D

2 komentarze:

  1. Jak tak opisujesz to kino to aż Ci zazdroszczę :) ja wczoraj wyciągnełam męża do pizzeri na jego ulubioną pizzę, najpierw marudził, że zmęczony ale później zadowolony z wyjścia cieszył się jak dziecko he he Patryk napewno misia nie opuści na krok- żebyś go tylko nie musiała ze sobą wszędzie nosić ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet jakbym chciała to nosić go nie dam rady, taki jest wielgachny ;-)

    OdpowiedzUsuń