29 kwietnia 2011

11 miesięcy

Jezus Maria kiedy to minęło. Dlaczego tak szybko? Stop! Mi się podoba bycie mamą niemowlaka! ;-)
Normalnie nie chce mi się wierzyć, że mój synek za miesiąc skończy roczek. Taki z niego duży chłopczyk, a jaki fajny. Z dnia na dzień robi się co raz bardziej kontaktowy i komunikatywny. Prawie codziennie zaskakuje mnie czymś nowym i umie już całkiem świadomie kokietować kobiety. Nie wiem skąd on tego się nauczył (bo z mlekiem matki tego nie wyssał przecież) ale podrywa kobiety jak rasowy Casanowa. Uśmiecha się zalotnie, trzepocze rzęsami, a jak potencjalna ofiara nie zauważa jego umizgów to zaczyna śmiać się w głos. Ostatnio tak podrywał celniczkę na lotnisku, że ta zamiast mnie kontrolować, zaczęła mi wózek rozkładać :-)
W ogóle synek mi rozweselał. Śmieje się teraz prawie cały czas, a najpiękniej jak się obudzi na spacerze. Wyszły mu dwie górne jedynki i wygląda jak Goofy z Disneya, więc możecie sobie wyobrazić mój zachwyt jak maluszek z zaspanymi oczkami wyszczerzy promiennie te swoje skarby :-)
W tym miesiącu nastąpiła też przełomowa chwila...otóż po 327 nieprzespanych nocach, moje dziecko spało do 6.30 rano bez żadnej pobudki. Mówię wam, nigdy w życiu nie byłam tak wyspana jak wtedy kiedy zobaczyłam 6 na zegarku. Potem były jeszcze 3 takie noce i znowu wróciliśmy do karmienia o 3 ale wstaję z pokorą bo mam nadzieję, że jednak wyrośnie z tego (byle szybciej niż po następnych 327 dniach, a raczej nocach)
W kwestii chodzenia też zrobiliśmy ważne postępy bo syn już stoi sam bez trzymanki i chodzi za jedną rączkę. Chodzi wprawdzie za tą rączkę jak pijany zając ale chodzi i to się liczy ;-) Mam nadzieję, że do roku pójdzie, a wtedy miejcie mnie w opiece wszyscy i wszystkie :-)
Z wypowiadanych słów doszło taś taś, które brzmi "ta ta" , konik i wtedy Patryk mlaska językiem. No z racji obecności dziadziusia to i dziadzia jako "dada". W świeta pojawiło się daj jako "da" oczywiście chodziło o...jedzenie :-)
W zabawie nowością jest umiejętność wrzucania klocków do pojemnika. Trudność mamy jeszcze w dopasowaniu kształtów do dziurek i nie możemy załapać, że jak wsadzimy rękę przez np. trójkącik to za chińskiego nie wyciągniemy przez nią gwiazdeczki :-)
Patryk uwielbia też samochody, ma ich już całą masę bo normalnie aż miło patrzeć jak go te zabawki cieszą. Jeździ nimi cały dzień, po całym domu i bardzo to lubi. Efekt końcowy tych jego wyścigów jest taki, że w każdym pomieszczeniu wieczorem znajdziesz zaparkowany samochodzik. Sprzątam je cierpliwie bo przecież radość dziecka najważniejsza.
Maluszek umie też już wszystko pokazać paluszkiem np. że chcę tę zabawkę, że mamy iść do łazienki, że chce dotknąć obrazu albo, że mama ma się napić z kubka :-) oooo i właśnie mi się przypomniało, że bardzo lubi pić z takiego normalnego kubka. Oczywiście nie umie jeszcze tego dobrze robić ale nie oblewa się za bardzo więc codziennie przy porannej kawie, ćwiczymy picie wody z dorosłego kubka :-)
Za niecały miesiąc wyprawiamy urodzinki dla naszego szkraba. Do tego czasu muszę wszystko zaplanować i zapiąć na ostatni guzik. Znalazłam już cukiernię, która robi torty w kształcie samochodów. Jutro ustalę sobie menu, a potem rozejrzę się za ozdobami urodzinowymi. Na imprezie będą dziadkowie i może dojedzie chrzestna z rodziną. Mieszkamy na drugim końcu Polski więc cała nasza rodzina ma problem logistyczny, no ale mam nadzieję, że chociaż skromnie to impreza będzie udana.

28 kwietnia 2011

Święta, święta i po świętach

Drugie święta w nowym domu. Fajne święta, takie rodzinne i spokojne. Fakt byli z nami tylko moi rodzice, teściowie stwierdzili, że za daleko ale i tak było super. W lutym dotarł, w końcu, stół do jadalni więc to były pierwsze święta u nas, kiedy nie trzeba było podnosić jakiś potraw z podłogi. ;-) Wcześniej dysponowaliśmy malutkim 4-osobowym stolikiem ale przynajmniej święta były z lekką nutką humoru i dowcipu he he he. Teraz już ucztowaliśmy jak na porządnych ludzi przystało :-D Patryk oczywiście nie przepuścił żadnej okazji do jedzenia, tak więc spróbował wszystkich świątecznych potraw, łącznie z żurkiem na śniadanie. No ale jak się ma w domu takiego głodomora, który je wszystko, wszędzie i o każdej porze, to nie mogło być inaczej :-)
W poniedziałek zaliczyliśmy też pierwszego w tym roku grilla. Był pieczony boczek i kaszanka. Oczywiście wyżej wymienionymi mój syn też nie pogardził ;-) Rodzice zostali do czwartku więc miałam okazję ich trochę wykorzystać. Tato poprzybijał i poskręcał wszystko co tego wymagało, mama zajęła się Patrykiem, tak że ja miałam czas na posprzątanie garderoby, no i zrobiliśmy przemeblowanie w pokoju dla gości. Jestem zadowolona z efektu końcowego. Patryk po wyjeździe dziadków jest mega upierdliwy. Tak go rozpieścili przez te dni, że teraz wszystko wymusza płaczem i cały czas chce być na rękach. Z jednej strony bardzo mi się to podoba bo cały dzień się przytulamy. Problem pojawia się gdy chcę coś zrobić np. w kuchni, a mały smyk mi ściąga portki z tyłka ;-) no ale uzbroiłam się w cierpliwość i stwierdziłam, że przeczekam go :-) Przed świętami mój syn skończył 11 miesięcy ale o tym w następnej notce. :-)

13 kwietnia 2011

Lato na koniec zimy :-)

Właśnie wróciliśmy z dwutygodniowego urlopu na Gran Canarii. Oczywiście było super bo jak inaczej miałoby być. Słońce, ciepełko, podgrzewany basen, sprzątają za ciebie, karmią najlepszymi rzeczami, a ty nic nie robisz tylko leżysz i doglądasz malucha jak ładnie bawi się w piasku :-) Oj super było, na prawdę.
Patryk to urodzony podróżnik. Lot w obie strony zniósł wzorcowo czyli zero płaczu, oglądanie obrazków za oknem, dwie drzemki przy cycusiu mamy i dużo zabawy na podłodze samolotu :-) Był tak grzeczny, że w nagrodę dostał piłki plażowe od stewardes :-) Dumna jestem z mojego synka jak nie wiem co.
Na miejscu też nie mieliśmy problemów. Całe dnie spędzaliśmy na basenach. W naszym hotelu były nawet specjalne baseny dla dzieci, gdzie woda miała 28 C więc syn mój nawet nie chciał słyszeć o wyjściu z wody, a jak już wyszedł to momentalnie padał spać :-)
Jedyny problem to były posiłki bo karmiłam Patryka zgodnie z jego schematem dnia, który nie pokrywał się z godzinami naszych posiłków i tak kiedy my jedliśmy Patryk akurat był już po swoim posiłku ale oczywiście darł się na całą restauracje, że chce to co my jemy. Cały hotel wysłuchiwał jego "amama" :-) Doszłam nawet do wniosku, że pierwsze jego świadome słowo to właśnie "amama" na jedzenie. Takie to mam żarłoka w domu :-) Nie znaleźliśmy innego sposobu na naszego krzykacza niż dawać mu po troszkę do spróbowania, a to rybki, a to mięska, a to truskawek z bitą śmietaną! Wszystko mu bardzo smakowało, a w restauracji nareszcie była cisza ;-)
Urlop szybko zleciał, a teraz walczę z toną prania i stertą prasowania :-)

PS>A dziś w nocy stał się cud...mój syn przespał po raz pierwszy całą noc od 21 do 6.30. Mama nie spała od 5.30 zastanawiając się czy jej dziecko jeszcze żyje ;-)