24 marca 2011

10 miesięcy za nami!

W pierwszy dzień wiosny mój syn skończył 10 miesięcy. Przyjrzałam mu się dokładnie przy porannej kawie i doszłam do wniosku, że normalnie nie wiem kiedy mi to maleństwo tak urosło. Raczkuje po domu z prędkością światła, otwiera szafki i wywala z nich całą zawartość, ostatnio nawet nauczył się otwierać szafkę z pokrywkami i tłucze nimi o podłogę z wielkim bananem na buzi. Stoi przy meblach i chodzi trzymając się nich. Kuca przy stole i bawi się z nami w a ku ku. Robi:
- kosi kosi
- pa pa
- jak głowa boli ( wiem wiem małego hipochondryka chowam ;-) )
- jaki dobry obiad
- jaki jestem duży
- kaszle jak zapytam jaki ma kaszelek
- wyciąga rączkę, żeby przybić piątkę
- naśladuje mrużenie oczek jak ktoś je zmruży (a słodki jest przy tym jak nie wiem co)
- jak czytamy bajeczkę to pokazuje paluszkiem na obrazki i mówi po swojemu :-)
Mówi:
- mama
- tata
- baba
- pupa (nie wiem skąd się nauczył ;-) )
- amama (jeść)
- pozostałe odgłosy nie da się zapisać ale jest ich sporo :-)
Jak jest śpiący lub głodny to nie płacze tylko przychodzi i mnie w brodę gryzie swoimi dwoma ostrymi zębami.
A tak na marginesie to uwielbia jeść. Je wszystko co mu dam, nigdy nie grymasi. Oczywiście jak my coś jemy to nie ma, że mu nie damy spróbować. Czasami powstrzymywaliśmy się, bo np. jedliśmy coś smażonego. Ale dochodziło do takich awantur, łącznie z wyciem i laniem grochowych łez, że trzeba było dać dziecku spróbować chociaż odrobinę. Generalnie wszystkie posiłki jemy razem, czasami, jak Patryk jest już po obiedzie to robię mu po prostu bułkę z masłem i udaję, że to nasz obiad.
No! Chyba wymieniłam wszystkie umiejętności jakie posiadł mój syn :-)
Dumna jestem w niego niesłuchanie i kocham go najmocniej na świecie!

23 marca 2011

Jednak urlop wychowawczy...

Troszeczkę pozmieniały mi się plany na ten rok. W kwietniu miałam wracać do pracy, a raczej iść do nowej pracy. W ubiegłym tygodniu okazało się, że w tej nowej pracy chcieli mi zaproponować od razu wyższe stanowisko, bo akurat człowiek im się zwolnił. Jednak pięknie było tylko na pozór, bo wyższe stanowisko to i większy rejon pracy...jedynie cała północna Polska. W praniu wyszło również, że poprzedni pracownik zwolnił się sam bo po prostu nie wyrabiał. No i ja po bardzo krótkim namyśle podziękowałam za nową pracę. Nie chcę by mój syn został sierotą przez to, że ja realizowałabym się na polu zawodowym. Nowa praca wymagała by ode mnie częstych wyjazdów służbowych, a to w obecnym czasie, gdy karmię piersią jest niemożliwe. Z początku było mi trochę przykro bo już nastawiłam się na spotkania z ludźmi itd ale już sobie z tym poradziłam. Pomyślałam, że z moim dzieckiem posiedzę w domu do końca roku, a potem będę miała jakieś 30 lat na robienie kariery ;-) Umówiłam się z moimi pracodawcami, że pod koniec roku zadzwonią, bo wtedy będą najprawdopodobniej mieć dla mnie miejsce w pracy, w rejonie mojego domu. Pożyjemy zobaczymy, a na razie zostaję Panią Domu i Matką Rodzicielką :-)

10 marca 2011

Samotna mama z mężem u boku ;-)

Wypełniałam dziś ankietę Bebilonu na temat powrotu mamy do pracy i uświadomiłam sobie całkiem dobitnie, że wychowuję syna praktycznie zupełnie sama. Mój mąż zazwyczaj pracuje od 8 do 19. w dodatku często dwa dni w tygodniu jest w rozjazdach. Codziennie kąpie Patryka i tak naprawdę to na tym się kończy jego rola w tygodniu.
W weekedny mąż mi trochę pomaga w opiece nad dzieckiem ale też nie za dużo bo nadrabia zaległości remontowo-budowlano-ogrodowo-samochodowo-garażowo-komputerowe ;-).
Rodziców i krewnych mamy na drugim końcu Polski, a i znajomych w nowym miejscu jak na lekarstwo. Wychodzi więc na to, że mając męża jestem samotną matką.
Broń Boże nie chcę uderzać w ton marudzenia i biadolenia na własny los. Ja po prostu stwierdzam fakt :-)
Zastanawiając się nad tym głębiej zauważyłam, że tylko ja karmię Patryka (nie chodzi mi oczywiście o cyca bo tu na szczęście jestem tylko ja ha ha ha), tylko ja go ubieram, zazwyczaj tylko ja się z nim bawię, tylko ja wstaję do niego w nocy (z racji cyca), ostatnio tylko ja mogę go położyć spać bo nasz syn nie akceptuje wieczorem innej osoby oprócz mamy i daje o tym głośno znać ;-)
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że mi to wcale nie przeszkadza. Ba! Muszę się nawet przyznać, że jest mi z tym dobrze bo w głębi duszy uważam, że wszystko przy Patryku zrobię najlepiej. Najlepiej go nakarmię, najlepiej ubiorę, najlepiej wykąpie (kąpie mąż ale ja robię to lepiej hi hi hi), najlepiej zaśpiewam kołysankę i w ogóle naj naj naj.
Czy ja jestem nadgorliwą mamą? Czy przy pierwszym dziecku około 30 tak się po prostu ma?

8 marca 2011

Pa pa dużego chłopca na Dzień Kobiet :-)

Mój synuś wczoraj po raz pierwszy zrobił sam pa pa. Najpierw zakomunikował mi "pa pa" po czym pomachał swoją małą rączką.
Teraz gdy go poproszę i ma dobry humor to robi pa pa na zawołanie :-)
Dodatkowo wczoraj sam też pokazał jaki jest duży czyli uniósł rączki do góry.
Normalnie taka jestem z niego dumna i taka szczęśliwa, że się tak fajnie rozwija, że normalnie zacałowałabym go na amen :-)
W dodatku za oknem świeci słonko i jest cieplutko więc normalnie podskakuję z radości. O!
A na Dzień Kobiet postanowiłam iż poczuję się kobietą w pełni. Położyłam chłopa mojego malutkiego spać, a sama zafundowałam sobie domowe spa czyli golenie nóg itd, peeling i maseczka na twarz, lakier na paznokcie i seksowna bielizna. Z tą bielizną to wpasowałam się całkiem nieświadomie do prezentu mojego męża więc wieczór mieliśmy bardzo udany ;-)

7 marca 2011

Jak ja wrócę do pracy?

Zbliża się termin mojego powrotu do pracy. Może nie powrotu, a raczej rozpoczęcia nowej pracy. W trakcie mojego urlopu macierzyńskiego przeprowadziliśmy się na drugi koniec Polski i byłam zmuszona zmienić pracę. Czekam teraz na sygnał kiedy mam się stawić i ze stresu obgryzam paznokcie.
Nie boję się nowych obowiązków czy tego czy dam radę.
Boję się zostawić Patryka. Boję się swojej tęsknoty za nim i jego tęsknoty za mną. Od czasu porodu nie zostawiłam go dłużej niż na 2 godziny, więc jak ja dam radę przeżyć 9 godzin z dala od mojego dziecka.
Pamiętam, że jak byłam w ciąży to wszystko wydawało się takie proste...rodzę dziecko, wracam do pracy i jest git. Teraz, gdy Patryk jest już z nami wszystko się zmieniło. Teraz on jest dla mnie całym światem, a nie jakaś praca.
Znalazłam już bardzo fajną nianię, taką, jaką chciałam czyli wesołą babcię. Będzie z nami na miesiąc przez moim powrotem do pracy, tak żeby ona i Patryk wzajemnie się do siebie przyzwyczaili i żeby stopniowo oswajać syna z moją nieobecnością. Mam nadzieję, że wszystko dobrze zaplanowałam i wszystko pójdzie gładko.
Im bliżej do pracy tym bardziej doceniam wspólne chwile. To, że mogę rano go wycałować, że karmię go, że razem idziemy na spacer, że pół dnia bawimy się przytulamy itd.
Jest jeszcze jedna sprawa...teraz to ja mam czas na zajmowanie się domem i dzieckiem i nie wiem jak ja sobie poradzę z tym wszystkim jak wrócę do pracy.
No ale cóż, my kobiety to twarde sztuki więc jak będzie trzeba to da się radę i tyle :-)

6 marca 2011

stópki...stópeczki ;-)

Nie wiem czy wszystkie mamy tak mają ale ja po prostu uwielbiam stópki mojego synka. Jest to moja ulubiona część jego malutkiego ciałka.
Pamiętam jak w 11 tygodniu ciąży byłam na usg genetycznym i wtedy po raz pierwszy zobaczyłam malutkie stopki mojego dziecka. Były już takie ukształtowane. Normalnie było widać każdą malutką kosteczkę. Patrzyłyśmy na nie z Panią Doktor i śmiałyśmy się, że rośnie chyba jakiś sportowiec bo ruszał nogami jak oszalały (zostało mu to do teraz, z resztą).
Potem jak Patryk się już urodził godzinami mogłam siedzieć i patrzeć na małe nóżki wystające z wózka. Uwielbiam je całować, wąchać i miziać. Są takie malutkie i słodkie.
A już w ogóle rozpływam się jak mój syn staje na tych drobinkach i próbuje chodzić.
Czy mi to kiedyś minie? No mam nadzieję, że tak, bo trochę wstyd by było zachwycać się stopą nr 43, na przykład ;-).
W każdym bądź razie na dzień dzisiejszy są jeszcze malutkie i mogę się nimi zachwycać do woli :-)