29 czerwca 2011

Moje karmienie piersią

Kocham karmić piersią!!!
Tak tak karmiłam, karmię i będę karmić piersią dopóki mi sił starczy albo syn zechce :-D

Zacznę od tego, że początki były trudne i nie chodzi mi tu o brak pokarmu, bo u mnie nie było z tym problemu, pomimo tego, że byłam po cesarce i pierwszy raz przystawiłam Patryka po 22 godzinach po porodzie. Patryk przez pierwsze 2 dni dokarmiany był butelką, a potem już ssał tylko pierś i więcej w swoim życiu mleka modyfikowanego nie wypił ;-). Oczywiście my, jako spanikowani, rozentuzjazmowani, początkujący rodzice zakupiliśmy wszystkie możliwe sprzęty do przygotowania mleka modyfikowanego i dwa rodzaje samego mleka, które nigdy nie zostały wykorzystane. :-D
Kłopoty zaczęły się po tygodniu kiedy moje sutki odmówiły współpracy i zaczęły niemiłosiernie boleć.
Jest to ból do wytrzymania, no ale jak karmisz średnio co 2-2,5 godziny to po paru dniach masz dość tupania nogami z bólu. Pomogły mi nakładki na sutki i tak karmiłam sobie Patryka do 4 miesiąca, aż mnie coś walnęło i z ciekawości podałam małemu samą pierś. Od tego czasu mój synek za żadne skarby świata nie chciał wziąć nakładki do buzi, tylko gołą pierś.
Problem z sutkami wrócił niczym błyskawica i doszło do tego, że moje piersi zmieniły się z krwawiące rany.
Odliczałam dni do końca 6 miesiąca, żeby z czystym sercem przestawić dziecko na butlę ale po dwóch tygodniach sytuacja się unormowała i nastała sielanka. :-)
Sądzę, że problem z piersiami wynikał z innej techniki ssania nakładek, a innej ssania gołej piersi. Patryk musiał się nauczyć prawidłowo ssać pierś i wtedy problem zniknął.
Jedno jest pewne, jakbym dorwała tego kto mówił, że na początku karmienie piersią nie boli to nie wiem co bym mu zrobiła. Boli i koniec ale jak kobieta chce karmić to przetrwa ten ból i tyle :-)

Na początku planowałam karmić pół roku ale im bliżej było do tego terminu tym mi bardziej miękła rura ;-) Po pół roku stwierdziłam, że będę karmić 10 miesięcy, a jak i one minęły to stwierdziłam, że będę karmić do roku. Dziś Patryk ma 1 rok i 1 miesiąc a ja dalej karmie i co najlepsze to dalej sprawia mi to przyjemność. Teraz stwierdziłam, że nie ma się co stresować i będę karmić dopóki mnie to nie zmęczy albo dopóki Patryk sam nie zdecyduje, że piersi już nie potrzebuje. :-)

Do takiej postawy skłoniło mnie moje doświadczenie.
Jeszcze do niedawna mój syn budził się kilka razy w nocy. Na wszystkich forach czytałam, że będzie tak się budził dopóki nie odstawię go od piersi. Dumaliśmy z mężem jak to zrobić i odkładaliśmy ten horror na później. W końcu stwierdziłam, że skoro nie chodzę do pracy i wstawanie nocne nie męczy mnie tak bardzo to poczekam cierpliwie, może Patryk sam wyrośnie z nocnego jedzenia i...nastąpiła miła niespodzianka!!! Odkąd wyluzowałam i zmieniłam podejście moje dziecko przestało się budzić w nocy. Nie wiem czy to mój spokój podziałał na niego tak kojąco czy może zgraliśmy się w czasie i jest to po prostu przypadek. Teraz zdarza się sporadycznie by Patryk obudził się w nocy. Najczęściej budzi się ok 6.30, dostaje cyca i śpimy razem do 8-9.

Poza tym doszłam do wniosku, że karmiąc jestem o wiele bardziej spokojna w sytuacjach stresowych takich jak ząbkowanie czy choroba bo wiem, że zawsze mam wyjście awaryjne w postaci cyca. Wiem, że jak już nic nie będzie działać to przy piersi moje dziecko zawsze odzyska spokój.

Obecnie karmię Patryka tylko rano lub w nocy. W ciągu dnia nie dostaje piersi i nie domaga się jej. Lubi sobie czasami pogłaskać mój dekolt ale nie szarpie mi bluzki ani nie płacze, że chce cycusia, tak więc uważam, że w moim przypadku, moje dziecko same zdecyduje kiedy przestanie ssać pierś, a ja boję się tylko jednego...że będę cholernie tęsknić za tymi chwilami bliskości kiedy jesteśmy tylko my dwoje i nic więcej się nie liczy :-)

Zaległości...

Oj długo mnie tu nie było, długo.
Czerwiec był miesiącem wrażeń i niespodzianek. Po urodzinach Patryka nadeszły urodziny mojego męża. Spędzaliśmy je w domku razem z moimi teściami. Był tort, w którego Patryk od razu włożył paluszki i zajadał ze smakiem i był oczywiście grill na tarasie w pełnym słonku :-). Patryk nacieszył się drugimi dziadkami i oczywiście rogi urosły mu do samego sufitu, no ale cóż ja mogę w obliczu miłości dziadków do wnuka ;-)
Po urodzinach nadeszła wspaniała dla nas wiadomość. Otóż mój mąż dostał w nagrodę od swojej firmy tygodniowe wczasy, wraz z rodziną, w Portugalii. Dostaliśmy przelot w obie strony, wielgachny apartament i samochód do dyspozycji. Wyżywienie zapewnialiśmy sobie sami. Nie muszę chyba pisać, że było bosko. Pogoda cały tydzień była iście wakacyjna, 30 C i pełne słońce.
Mieszkaliśmy w małej rybackiej wiosce więc codziennie raczyliśmy się rybkami prosto z morza :-) Patryk nie chciał za chiny ruszyć jedzenia ze słoiczków, które profilaktycznie dla niego zabrałam. Wcinał ryby razem z nami i aż mlaskał, tak mu smakowały :-)
Zwiedziliśmy troszkę miejsc ale nie za dużo bo z małym dzieckiem, w takie upały to średnia przyjemność gdzieś jeździć ale za to opalaliśmy się na plaży, pływaliśmy w basenie, pojechaliśmy do Aquaparku na zjeżdżalnie, zaliczyliśmy małe zoo więc atrakcji nie brakowało :-)
Z przelotem nie było żadnych problemów chociaż lecieliśmy z jedną przesiadką. Patryk uwielbia latać i w samolocie czuje się jak ryba w wodzie. Podrywa wszystkie stewardessy jak leci i dzięki temu zgarnia wszystkie możliwe gratisy he he he ;-) Ja standardowo przy starcie podaje mu pierś, a przy lądowaniu wodę do picia. Odpukać, jak na razie, nie mieliśmy problemów z uszami :-)
Mój synek powoli zaczyna mówić. Jego pierwszym ładnie powtórzonym słówkiem było oczywiście...AUTO!
Brum brum robi dosłownie na wszystkim. Kupiłam mu nocnik i oczywiście na nim też robi brum brum. Prawdziwy facet hi hi hi
Zrobił się z niego taki słodziak, że normalnie serce mi się czasami rozpływa ;-) Daje mi buziaczki, sam z siebie. Przychodzi do mnie, łapie moją twarz w swoje małe rączki, mówi z taką miłością "mamo" i daje mi buzi. A ja wtedy rozpływam się :-)
Obecnie ze względu na pogodę czas spędzamy głównie na ogrodzie, bawiąc się i ganiając po trawie :-), a ja powoli odkopuję się z zaległości w praniu, sprzątaniu no i blogowaniu :-)

1 czerwca 2011

Nowości

Mój synek zaczął świadomie wołać do nas "Tato" i "Mamo" i jest przy tym taki słodziutki, że nawet wybaczyłam mu, że pierwszy był "Tato" ha ha ha.

Poza tym w ostatnich dniach nauczył się wielu nowych rzeczy.
Mówi:
- ciocia, w jego wykonaniu brzmi jak "tota"
- kulka, która u niego brzmi jak "kuka"
- jak coś chce to pokazuje paluszkiem i woła "to"
- czasami woła też daj "da"
- jak się wygłupiamy to powtarza trzy "ssy" i cześć "ce",bo strasznie go te wyrazy śmieszą
- rozmawia przez telefon trzymając go przy uchu (ale tylko na niby bo jak już ktoś się odzywa to zwiewa gdzie pieprz rośnie :-D)

Ostatnio miała miejsce śmieszna sytuacja, kiedy to siedzieliśmy przy śniadaniu i mówię do Patryka
- Patryczku powiedz kulka
a Patryczek na to:
- Tata! :-D

Maluch nauczył się też wchodzić na kanapę i w związku z tym mam przerąbane, bo zawsze za zagłówkiem chowałam piloty, a teraz ten spryciarz je wyciąga i woła "ba" co oznacza, że mam mu włączyć bajki :-)

"Ba" oznacza też w jego słowniku balony, których po urodzinach zostało multum i którymi Patryk uwielbia się bawić. Czasami aż mnie ciarki przechodzą gdy patrzę jak się na nich kładzie brrrr. Na razie żaden nie pękł więc nie wiem jaka będzie reakcja jak już to nastąpi :-)

No i dalej ćwiczymy naukę chodzenia, chociaż jak się Patrykowi gdzieś spieszy to woli zasuwać na czworaka. Sam potrafi już przejść 10-12 kroczków :-)