11 lipca 2011

Weekendowo...

Weekend był krótki, za krótki ale fajny jak nie wiem co. W czwartek okazało się, że mąż będzie musiał iść w sobotę do pracy, bo przylatuje w nasze regiony jego szef. Trochę nam to pokrzyżowało plany bo mieliśmy odwiedzić moich teściów na wczasach. No ale cóż, pogłówkowaliśmy trochę i wymyśliliśmy.

W piątek pojechaliśmy do Gdańska całą rodzinką i spaliśmy w hotelu. Dobrze, że Patryk uwielbia podróże i spanie w łóżeczku turystycznym bo nie mieliśmy z nim żadnych problemów. Bawił się ładnie w samochodzie ze mną we wszystkie możliwe zabawy jakie zdołałam wymyślić, a w hotelu dostał kaszkę, wykąpał się z tatą pod prysznicem , dostał cycusia i poszedł spać :-)
Rano mąż pojechał do pracy, a my ubraliśmy się i poszliśmy na śniadanie. Niuniek jak tylko zobaczył banany to zaczął krzyczeć na całą restaurację "nana" więc mogłam zapomnieć, że zje kanapeczkę. Opędzlował 3 połówki banana i tak tym swoim pałaszowaniem rozczulił szefową kelnerek, że ta przyniosła mu 5 misiów!!! Chyba nie muszę dodawać, że Patryk był wniebowzięty. On uwielbia misie :-) Na recepcji, przy zamawianiu taksówki zgarnął jeszcze jednego misia więc nasza kolekcja rozrosła się w straszliwym tempie ;-)
Ja, jako rasowa kobieta, stwierdziłam, że byłoby grzechem nie skorzystać z możliwości zakupów w większym mieście więc zaraz po śniadaniu pognałam z dzieckiem do galerii :-D
Zakupy udały się. Obkupiłam małego na wyprzedażach w Smyku, a sama między innymi, upolowałam buty w Aldo o połowę tańsze. Mąż jak nas zobaczył o 13.00 to się przeraził bo na wózku wisiało milion toreb z zakupami hi hi hi.

Po południu zawitaliśmy do teściów na szybką wizytę. Patryk bawił się z kuzynostwem w piaskownicy i robił to tak ładnie, że stwierdziliśmy, że już najwyższy czas sprawić mu jego własną w ogrodzie. W niedzielę kupiliśmy mu plastikową piaskownicę. Teraz tylko musimy dowieźć piach i będzie pełen wypas :-)
Muszę napisać, że w konfrontacji z innymi dziećmi w jego wieku nasz synek wypada jako bardzo grzeczne dziecko. Nie ucieka nam, nie włazi gdzie popadnie, nie pluje jedzeniem, nie bije, nie gryzie obcych (bo mamę a jakże ;-) ), nawet dzieli się czasami zabawkami albo po prostu miał taki spokojny dzień ha ha ha.

Wczoraj wieczorkiem zrobiliśmy sobie rodzinnego grilla. My z mężem siedzieliśmy sobie na tarasie, a Patryk ganiał po ogrodzie. Mam tylko jedno zdanie do dodania, otóż wypuściłam na ogród mojego synka, a wróciło coś czarnego, albo lepiej czarnego w zielone plamy :-D
Późny wieczór spędziliśmy na szorowaniu dziecka ;-)

2 komentarze:

  1. Uwielbiam zakupy te bucikowe szczegolnie, a wiec pochwal nam sie tu pochwal nowym nabytkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hihih nas zpatryk tez czasem taki brudny, ze najlepiej by bylo go do pralki wsadzic:D

    OdpowiedzUsuń